Wiadomości

Książka na weekend – Cukier na duszy

Leżę na kanapie i patrzę się w biel sufitu. Idealna, równa i biała jak prześcieradło, mąka czy cukier. Nagle w głowie świta mi myśl, że jest to złe skojarzenie. Prześcieradło można podpalić, z mąki upiec ciemny chleb, a cukier? W końcu zniknie, rozpuści się, lecz pozostanie jego słodki smak. Czy na pewno cukier jest słodki? A może to nasza imaginacja, nasze placebo, że tak ma być, bo tak sobie ustaliliśmy. Czy cukier może być też gorzki? Owszem ten spalony i wypełniony czernią. O tym drugim cukrze dowiadujemy się z drugiej powieści Marcina Grzelaka – „Cukier na duszy”.

Stefan to młody chłopak żyjący gdzieś z daleka od wielkiego miasta w czasach transformacji ustrojowej. Żyje w takim miejscu, gdzie ciężko jest dostać pracę, a każdy mieszkaniec nie wyróżnia się specjalnie, poza jedną osobą. Młodym, ściskającym skórzaną teczkę Dżonym, który dzień w dzień staje w tym samym miejscu i przygląda się ludziom. A przynajmniej tak wydaje się każdemu kto go mija. Niemy krzyk jaki wydziera się z jego ciała jest jak najgorszy demon. Zaczyna się niewinnie, lecz z każdym ignorującym minięciem chłopaka rośnie w siłę, aż pewnego dnia wybucha. A ulot swój ma w dzienniku.

Cukier na duszy, okładka

Ile razy my sami spotkaliśmy się z takimi ludźmi? Codziennie jeździmy do pracy, wsiadamy w ten sam autobus. Codziennie jeździ w nim ta sama dziewczyna. Jest elegancko uczesana, na ustach lśni pomadka w kolorze karminowej czerwieni, ubrana jest w zwiewną suknię. Na zewnątrz jest wręcz boginią, lecz w środku kryje się podrapana i poraniona dusza, więzień złych decyzji, przykrych doświadczeń. Krzyczy, wydrapuje ścianę, chce uciec z piekła jakie zostało jej zgotowane. My tego nie dostrzegamy, każdy z nas wychodzi z prostego założenia – nie wtykać nosa w cudze sprawy. Tak jest najłatwiej, sumienie czyste i niech ktoś się martwi sam o siebie. Podobnie było z chłopcem, który był świadkiem niewyobrażalnej tragedii, którą zgotował mu jego własny ojciec (cóż za piękne nawiązanie do debiutanckiej powieści Marcina). Tragedii, która pchnęła go do tego, by wejść do jeziora, wziąć głęboki wdech i… dołączyć do swojej mamy.

Druga powieść Marcina Grzelaka opiera się głównie na opowieści o ludzkich słabościach, dramatach i… tęsknotach. Przede wszystkim za tym co utracone, czego nie da się już odbudować. Stefan stara się tym osobom w mniejszy lub większy sposób pomóc. Jednak jak to w takich powieściach bywa – pomaga innym kosztem samego siebie. Chłopak zaprzyjaźnia się z Mrówą, który handluje „magicznymi proszkami”, pewnego dnia postanawia sam spróbować i wpada narkotyczny wir. Uzależnienie staje się coraz silniejsze, aż pewnego razu traci kontrolę. Stefan coraz bardziej próbuje odnaleźć siebie. Jego tożsamość zmienia się wraz z kolejnym zleceniem. Sprawdza się w roli szwagra, wnuczka pewnej damy z miasteczka, męża pewnej nimfomanki (a może oprawcy?), w syna pedofila, na końcu w kuzyna pewnego księdza, który znał doskonale Mrówę.

Marcin Grzelak i jego powieść, źródło: Instagram / Marcin Grzelak

Marcin w doskonały sposób bawi się słowem, tworząc kilka poruszających do cna historii. Całość zamyka dość mocno wbijającym w fotel zakończeniem. Pewne cechy łączą ze sobą pierwszą i drugą powieść autora, a są nimi: ojciec, który zgotował synowi piekło, ciche wołanie o pomoc i ucieczka w głąb siebie, aby poznać swoją prawdziwą tożsamość i cel życiowej wędrówki, która kończy się utonięciem. Świetnie skrojona narracja zawierająca bardzo dużo elementów psychologicznych to stały element obydwu powieści Grzelaka. Podobnie jak pierwsza książka, tak i ta zostawia wiele pytań bez odpowiedzi, a żeby je poznać trzeba sięgnąć po „Cukier na duszy” raz jeszcze, przeczytać jeszcze dokładniej i między słowami spróbować odnaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

Umiejętność szczecińskiego autora sprawia, że przeczytanie jej nie zajęło specjalnie dużo czasu i zostawiło po sobie trwały ślad w głowie. Właśnie podnoszę się z kanapy, spoglądam na okładkę i postać, która odchodzi w białą niczym cukier nicość. Jutro jest jedną wielka niewiadomą, podobnie jak to co kryje w sobie każdy otaczający nas człowiek. Czy ten cukier pokaże nam kiedyś swoje słodkie oblicze? A może nam się wydaje, że to cukier, a te kryształy to zwyczajne drobno siekane szkło, które sprawi, że nasza dusza bardziej będzie krwawić? Przekonacie się o tym sięgając po drugą powieść Marcina Grzelaka – „Cukier na duszy”.

Mysza

Mówią o mnie "z mikrofonem urodzony". Nie boję się zadawać trudnych pytań, a rozmowa z drugim człowiekiem daje mi więcej energii niż kubek kawy z rana. Dziennikarstwo radiowe i prasowe to moje koniki.