Wiadomości

Kaminsky/Teodorczyk w szczerym wywiadzie

today2023-11-08 10 5

Tło
share close

Frontman i gitarzysta Kaminsky/Teodorczyk postanowili powiedzieć czym się inspirują, co sądzą o programach talent-show oraz jakie mają plany na niedaleką przyszłość. Rozmawiał z nimi nasz redakcyjny kolega Mysza (Mariusz Tarka).

Spotykam się z Michałem i Radkiem na wrocławskim rynku głównym. Najbardziej charakterystyczny punkt na spotkanie w tym miejscu to XV-wieczny pręgierz, a dokładniej rzecz ujmując jego wierna kopia z drugiej połowy lat 80. minionego stulecia. Stamtąd przeszliśmy do małej, kameralnej kawiarni gdzie udzielili mi swojego pierwszego oficjalnego wywiadu. Radek Kamiński i Michał Teodorczyk swoimi nazwiskami sygnują zespół, który powstał w 2022 roku. Pierwszym oficjalnym singlem formacji Kaminsky/Teodorczyk jest „Chcę wrócić do normalności”, który został wydany 1 czerwca 2023 roku, z okazji Dnia Dziecka. Już od pierwszych dźwięków można wyczuć styl nawiązujący do indie rocka, która jest głównym nurtem muzycznym zespołu.

Jak doszło do tego, że się spotkaliście? Radek napisał ogłoszenie, że zespół szuka wokalisty, czy Michał, że śpiewa i szuka kapeli?

Michał: To ja napisałem ogłoszenie. Przeprowadziłem się do Wrocławia i wrzuciłem ogłoszenie na grupę „Wrocław szukam muzyka” i załączyłem fragment swojego utworu. Radek napisał do mnie na Instagramie wiadomość, która brzmiała: „Hej, siema! Mamy projekt czy jesteś zainteresowany?”. Odpisałem mu, że jestem zainteresowany i podziękowałem za informację. Po czym obaj zamilkliśmy jak zaklęci i napisałem do niego po pół roku: „Siema to jest nadal aktualne?”. Bardzo zabawny początek.

Radek: Tak, to było dokładnie na tej zasadzie, jak Michał przedstawił. A jeszcze dodam, że wówczas miałem straszne parcie na to, aby znaleźć kogoś do tworzenia wspólnej muzyki. Miałem też włączone powiadomienia, że jak ktoś doda coś na grupę to ja wchodziłem od razu. Nieważne która była godzina, trzynasta czy dwudziesta. Wchodziłem i od razu odsłuchiwałem, aby tylko znaleźć kogoś do kapeli. Gdzieś z tyłu głowy pojawiła się u mnie myśl: „to Michał musi u Ciebie śpiewać”. Przyznaję się, że te pół roku ciszy było spowodowane udzielaniem się z chłopakami po różnych hotelach i restauracjach, aby mieć z tego jakiś dochód. Nie miałem wówczas takiego parcia, aby wydawać jakieś single, ale jak widać udało się.

Patrząc na to jaką gracie muzykę i jakie są słowa, jak to u was powstaje? Zazwyczaj artyści szukają melodii i dopiero do piszą tekst, zdarza się też odwrotnie. Jak to wygląda u was?

Michał: Każdy numer powstaje zupełnie inaczej. Jeśli chodzi o „Chcę wrócić do normalności” to wyglądało to tak, że Radek podesłał mi już gotową ścieżkę, a ja w domu siedziałem i miałem do tego wymyślić tekst. Wtedy nie widzieliśmy się jeszcze na próbie to ja puszczałem sobie utwór i napisałem jakiś tekst jakąś melodię. Mi to nie siedziało za bardzo, ale spotkaliśmy się później w końcu, zobaczyć się jakoś ze sobą dogadamy też jako ludzie. Nie chodzi też o muzykę, ale prywatnie jako ludzie czy złapiemy wspólny vibe. Ja napisałem tekst, spotkaliśmy się i stwierdziliśmy „ej to faktycznie siadło”. Przyjechałem do nich na próbę, bo Radek już z chłopakami wcześniej grał – z Igorem i Mateuszem. W czwórkę złapaliśmy taki kontakt od razu. Fajnie nam się gadało, fajnie nam się grało i stwierdziliśmy, że nagrywamy utwór profesjonalnie.

No właśnie, bo w show biznesie widać te, mówiąc potocznie, spiny pomiędzy znanymi osobami, np. Doda – Górniak czy Beata Kozidrak – Maryla Rodowicz. De facto to właśnie Doda scaliła te dwie panie podczas Sylwestra. U was od razu zaiskrzyło na plus?

Radek: Od samego początku zagrało tak jak powinno, chociaż nie wiadomo jak to będzie w przyszłości wyglądało. Może pokłócimy się w kwestii finansów, a może też spodoba nam się ta sama dziewczyna (śmiech)

Michał: Tak, to wszystko jest możliwe. Nie oszukujmy się, że tak nie jest, bo jesteśmy tylko ludźmi. Nie będziemy tutaj jakiś grzecznych zgrywać, bo nie ma to najmniejszego sensu (śmiech)

Co sądzicie na temat programów typu talent-show? Myśleliście, aby wystartować w takim, żeby zdobyć większy rozgłos w mediach?

Michał: Nie, ja osobiście nie lubię tego typu programów ze względu na to, że kiedyś próbowałem. Byłem zaproszony do Idola, Must be the music i nie udało mnie się przejść tych precastingów. Byłem zaproszony i zazwyczaj słyszałem „Super, super. Oddzwonimy do Ciebie”, na co ja „nie macie mojego numeru”, wówczas osoby odpowiadające za program mówiły: „znajdziemy”. Innym razem pojechałem na casting do The voice of Poland, trzeba było tam kartę uzupełnić i miałem zaśpiewać dwa utwory – po polsku i angielsku. Wpisałem Andrzeja Zauchę „Jak na lotni” i Alter Bridge „Watch over you”. Pani z tego castingu wzięła kartę, przeczytała po czym spojrzała na mnie i wydała z siebie takie: „ale ja tego nie znam”. Zaśpiewałem dosłownie siedem sekund, po czym stwierdziła „nie poradzisz sobie”. Ze względu na takie doświadczenie nie ciągnie mnie do nich.

Jak ogólnie reagujecie na krytykę? Zdarza się Wam moment, w którym się załamujecie? Co wówczas myślicie?

Michał: Ja jestem typem osoby, która się tym nie przejmuję. Zdaję sobie sprawę, że talent mam i wiem co potrafię. Nie mam sensu się załamywać, bo co da mi fakt, że usiądę i się załamię? Szkoda życia i nerwów na to.

Radek: Są momenty w życiu, że coś nie wychodzi i czasami przychodzi ten zawód. Trzeba się mierzyć z problemami. Jest to dobry moment na to, aby wyciągnąć konsekwencje i poprawić pewne rzeczy, które zrobiło się źle. Wówczas zaczynam pracować nad lepszą wersją siebie.

A jak wygląda to w muzyce, którą tworzycie? Był moment, gdzie chcieliście porzucić ją i zająć się czymś innym?

Radek: No co tydzień (śmiech)

Michał: Nawet co próbę to mamy (śmiech) Później pojedziemy na kebaba i nagle siły do tworzenia muzyki wracają. Nie no wiadomo, przyjdzie czasem jakiś okres zmęczenia i jakby nie chce nam się robić, albo spotkamy się przez pięć godzin i zrobimy trzy dźwięki.

Radek: Przychodzi taki dzień w tygodniu, gdzie jest dużo słońca i mamy czas na to, aby wypić kawę z samym sobą i jak słuchamy rzeczy, które nie są jeszcze wydane, a mamy taki zamiar to po prostu sam fakt takiego luzu daje dużo motywacji do tworzenia, że już z mojej strony i Michała przychodzi moment, że nawiązujemy kontakt i pytać się kiedy próba.

Michał: Tak naprawdę muzyka sprawiła, że zaczęliśmy się przyjaźnić.

Radek: Przyjaźń tak naprawdę od razu powstała. Nie dążyliśmy do tego, aby od razu Bóg wie ile utworów nagrać, tylko żeby się przede wszystkim zaprzyjaźnić. Najlepsza współpraca powstaje właśnie z przyjaźni.

Najlepsza współpraca powstaje z przyjaźni, tak jak powiedział to Radek, ale żeby coś wyszło z tego musi też być inspiracja. Czym się inspirujecie, a może kim?

Michał: To zależy. Jeżeli chodzi o mnie to muzycznie trzeba rozdzielić na „tworzę melodię” i „piszę tekst”. W przypadku tekstu inspiruje mnie wszystko, a najbardziej kobiety, uwielbiam pisać o kobietach, ogólnie rozmawiać z nimi. Także rozmowa z nimi jest bardzo inspirująca. Rzekłbym, że jest to taka muza, która mi podpowiada co pisać i jaki sposób. Przede wszystkim dlatego, że kobiety inaczej opowiadają historię niż mężczyźni

Bardziej kolorowo, z żywszymi emocjami?

Michał: Tak, bardziej rozbudowują swoją wypowiedź, dodają do tej dynamiki, czasem się popłaczą, czyli tak – z tymi żywymi emocjami o które pytasz. Jeżeli chodzi o muzykę to moim takim polskim mistrzem jest Zbigniew Wodecki. Uważam, że każdy wokalista chce śpiewać teraz tak, jak on śpiewał onegdaj. Kiedy żył był, w mojej ocenie, słabo doceniony. Ogólnie bardzo starą muzykę lubię – Zauchę, Poluzjantów. Z zagranicznych do mojego serca trafia Freddie Mercury z zespołem Queen, The Beatles, naprawdę wszystko co stare to wpada mi w ucho. Dodatkową moją inspiracją (nie muzyczną) jest księżyc. Uwielbiam patrzeć w gwiazdy, ale też na niebo po którym wolno przesuwa się właśnie on. W przyszłości marzy mi się mieć duży ogród, albo chociaż wejście na dach. To też bardzo inspiruje do pisania tekstów, ale też układania melodii.

Radek: Ja z kolei inspiruję się chwilami z mojego życia. Głównie jeśli chodzi o muzykę to staram słuchać niszowych projektów, które nie są popularne. Często bywając na festiwalach muzycznych to starałem się nie wchodzić na scenę główną, tylko na jakieś mniejsze sceny. Uważam, że mniejsze projekty mają w sobie więcej charyzmy niż tam gdzie znani muzycy są i mają z tego tytułu grube miliony. Także oprócz chwil w życiu, inspirację czerpię z takich mniejszych zespołów. Generalnie inspiracja płynie do mnie ze wszystkiego co mnie spotyka: praca, ludzie, historie, spotkania z ludźmi. Nie zmienia to faktu, że lubię też pobyć ze sobą, przespacerować się Parkiem Wschodnim, przy którym spędziłem niemal całe dzieciństwo. Wówczas słucham swoich myśli, czasem też posłucham muzyki. Po prostu jest to dla mnie najlepsza forma nie tyle inspiracji co relaksu. Jak się nie jest zrelaksowanym to trudno jakkolwiek zebrać myśli i motywację do działania.

Jak wygląda wasza relacja tak prywatnie poza studiem nagraniowym? Któryś złapie „dołek” to od razu dzwoni do drugiego i mówi: „ej stary, wpadniesz? Jest kicha” czy raczej unikacie tego typu spotkań?

Michał: Miałem ostatnio trudny okres w życiu i dla mnie największym wsparciem w życiu był Radek. Zawsze mogę na niego liczyć, potrafi przyjechać po 22 pod dom i zabrać mnie na przejażdżkę autem przez miasto, podjechać na stację benzynową kupić gorącej kawy. Wypić po drodze i przegadać swobodonie problem. Jesteśmy dla siebie przyjaciółmi, którzy się wspierają we wszystkich momentach.

Radek: Tak samo jest u Michała. Kiedy piszemy ze sobą i nabąknę, że coś poszło nie po mojej myśli to pyta się czy ma przyjechać do mnie. Uzupełniając to co powidział na koniec Michał to myślę, że bardziej jesteśmy dla siebie takimi braćmi niż kumplami. Zupełnie jak u każdego człowieka, tak i u mnie w tym roku pojawiło się parę takich epizodów, a Michał jak gdyby nigdy nic przyjeżdżał i był wsparciem. To też buduje nasze utwory muzyczne. Wypływają z nas najszczersze emocje, które daje się wyczuć w brzmieniach. Muzyka ma to do siebie, że jak się kłamie czy emocje są nieprawdziwe to słuchacz to prędzej czy później wyczuje i tego nie kupi.

Michał: Zwykle wtedy spotykamy się w naszym studiu i zaczynamy zbierać dźwięki. Wraz z nimi zaczyna się tworzyć tekst. To nie jest tak, że czekam aż będzie muzyka. Mamy trochę dźwięków, włączamy nagrywanie i od razu śpiewam. Pod tym względem cieszę się, że mam talent improwizacji. Umiem poradzić sobie w każdej sytuacji. Zapominam tekstu, to układam w głowie tekst [zastępczy – przyp. red.], że słuchacz i tak nie zorientuje się czy tak miało być czy nie. Dużo korzystałem z tego talentu chodząc do liceum. Przeważnie pisałem zwrotkę, refren, jakiś bridge i zapominałem o drugiej zwrotce. Jak miałem koncert to w trakcie występu wymyślałem drugą zwrotkę albo i trzecią dopisywałem w głowie.

Skoro już wspominacie o muzyce i tworzeniu tekstu. Macie jakiś nowy zarys, którym podzielicie się ze swoimi fanami? Znacie już wstępną datę?

Michał: Mamy obecnie tak naprawdę pełne szkice do dwóch utworów. Musimy teraz wejść do studia i to nagrać. Dokładniej ujmując perkusję, później pozostałe instrumenty i na końcu wokal. Nie chcemy określać kiedy będzie data premiery, ponieważ czasami życie potrafi mocno zaskoczyć. Zdarzy się po drodze coś nieoczekiwanego i już termin się przesuwa. Zwyczajnie uważamy, że mija się to z celem. Co innego, gdy będziemy pewni, że mamy wszystko dopięte na ostatni guzik, wtedy możemy, a wręcz poczuwamy się do obowiązku, aby każdego poinformować o tym, że zbliża się premiera czegoś nowego.

Radek: Generalnie chcemy te utwory wydać jak najszybciej, jeśli jednak ma się to odbyć kosztem jakości nagrania, to zdecydowanie wolimy tworzyć coś dłużej i z większą dokładnością. Nie możemy pozwolić sobie na to, aby jeden fałszywy dźwięk zepsuła efekt naszej pracy. Chcemy wszystko tak dopracować, aby słuchacz był zadowolony, ale też tak, żebyśmy sami z siebie byli dumni. Gdy wrócimy do tych nagrań powiedzmy za dziesięć czy piętnaście lat to wolelibyśmy mówić sobie „ale cudownie to wyszło”, niż się krzywić dodając przy tym „ale kaszanę zrobiliśmy”.

Kim są Michał Teodorczyk i Radek Kamiński?

Michał Teodorczyk to 26-letni pracownik biurowy, który w wolnym czasie jest wokalistą, kompozytorem, gitarzystą oraz autorem tekstów. Ma na koncie ponad 50 kompozycji oraz 3 wydane single. Łączy wrażliwość z rock & roll’em, dzięki czemu na koncertach każdy jest w stanie odkryć swą prawdziwą duszę. Pokochał muzykę dzięki tacie, który grał na instrumentach klawiszowych, co pozwoliło synowi odkryć swą wrażliwość muzyczną. Michał mając 7 lat zaczął pisać wiersze, przy których czuł się wyjątkowo. W wieku 13 lat rozpoczął naukę gry na gitarze. Pokochał ten instrument od razu. Uciekając od samotności, grał po 10 godzin dziennie. Postanowił więc połączyć pisanie wierszy i tekstów z muzyką oraz śpiewem. Tak zaczęła się jego muzyczna podróż. Będąc w liceum artystycznym pisał dzień i noc, zapominając czasem o szkole. W wieku nastoletnim założył zespół o nazwie „The Rivers”, który grał hard rock/progressive rock w połączeniu z grunge’m. Zagrali wiele koncertów, na których publiczność świetnie się bawiła. Jednakże była w nim również ta „druga strona”, postanowił zacząć koncertować solo. Grając ballady w romantycznym klimacie, odwiedził wiele miejsc w Polsce. Michał grał także w grupie teatralnej, która wspierała Społeczność PaT. Tak udało mu się zagrać na Stadionie Narodowym dla 15 tysięcy ludzi.

Radek Kamiński wrocławski gitarzysta, na co dzień tworzący swoją muzykę autorską, szukający inspiracji w muzyce alternatywnej. Przygoda z muzyką zaczęła się w 11. roku życia, która trwa do dzisiaj. Finalista Muzycznej Bitwy Radia Wrocław w 2018, gdzie wraz z zespołem podczas koncertu prezentował swoje pierwsze utwory.

Tu znajdziecie chłopaków:

Napisane przez: Mysza

Oceń

Komentarze do wpisu (0)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola oznaczone * są wymagane


0%